Tym razem zaprezentuję album sprzed 1989, lecz ponadczasowy. Znamienity i unikatowy. Niestety, niemal nieznany, mimo że reedycję bez problemu można znaleźć, chociażby w Empiku (acz na niewłaściwej półce 😉).
By pojąć jego rangę, potrzeba przypomnieć sobie PRL z przełomu lat 70/80. W tym okresie spotykają się dwaj artyści wybitni, przynależący wprawdzie do odmiennych światów, niemniej sporadycznie współdziałający. To rówieśnicy: Józef Franciszek Skrzek (ur. 1948) oraz Tomasz Szukalski, ps. "Szakal" (1948-2012).
Pierwszy jest multiinstrumentalistą. Przede wszystkim specjalizuje się w grze na instrumentach klawiszowych i syntezatorach, ponadto gitarze basowej. To założyciel zespołu SBB — wymienianego wśród najistotniejszych w historii reprezentantów rocka progresywnego, eksperymentalnego, symfonicznego. Również kompozytor muzyki filmowej, zwłaszcza do filmów Piotra Szulkina pt. "Golem" (1979) czy "Wojna światów – następne stulecie" (1981). W ogóle postać, która "swoją twórczością integruje pokolenia", nadal aktywna.
Drugi to jeden z największych na świecie saksofonistów. Współtworzył słynne formacje: Zbigniewa Namysłowskiego, Tomasza Stańko, następnie Quartet z Kulpowiczem czy Trio z Karolakiem, nagrywając płyty, które obecnie uważa się za najważniejsze w dziejach polskiego jazzu, np. "Winobranie" (1973), "TWET" (1974) czy "Time Killers" (1984). Podczas jego solówek, jak wspominał Paweł Brodowski, "ludzie płakali", ale nie stronił przecież od free jazzu. Wspominałem o nim tutaj w związku z wzruszającym "Zamyśleniem" kwintetu Wojciecha Majewskiego.
Skrzek zapraszał Szukalskiego do współpracy kilkakrotnie: w trakcie występów SBB, potem by nagrać własną "Józefinę" (1980), także przy okazji ww. projektów kinowych. Zaczęli wreszcie dawać recitale jako duet. Pisze Michał Wilczyński: "Z tych wspólnych koncertów zrodziła się idea nagrania albumu. Takiego, który zaintrygował i środowisko jazzowe, i rockowe". Tak oto powstał "Ambitus Extended" (zarejestrowany w 1981, wydany w 1983).
Pod względem stylistycznym jest dziełem konsekwentnym. Jednak za każdym razem muzycy kreują inny klimat. Jest zatem tajemnica, jest rozkochanie, tęsknota, zamyślenie, smutek. Występują momenty uwielbienia, niejako modlitewne, uduchowione, dziękczynne. Albo o niesłychanym natężeniu piękna, poruszające i wzruszające. Lecz z drugiej strony mamy iście kosmiczne lub psychodeliczne eskapady. Pomysłowość nie zna tutaj granic, niczym wszechświat.
Różnorodność tę wzmaga dobór instrumentów. Zatem Szukalski gra na saksofonach tenorowym i sopranowym, ponadto na klarnecie basowym, a gdzieniegdzie wydaje się, że sięga... po dudy szkockie. Gra raz lirycznie tudzież subtelnie, to znowu szaleńczo, ekstremalnie. Również Skrzek korzysta z rozległego asortymentu: Fender Piano, Hohner Clavinet D6, Polymoog, Micromoog, a jeszcze pogrywa (zazwyczaj funkowo lub rockowo) na basie. Zawsze czuje i rozumie partnera. Dopełniają się idealnie.
Niemniej mamy do czynienia z syntezą żywiołów: demonicznego Szukalskiego, któremu nic co ziemskie ani ludzkie nie było obce, z anielskim Skrzekiem — zapatrzonym w jakieś oddale, galaktyki bądź zaświaty (proszę zajrzeć na fotografię: mrok spowijający pierwszego oraz światłość promieniująca od drugiego, ech). Jak niesamowity repertuar powstał, podkreślają nawet co poniektóre tytuły: "Słodka Pultyna", "Szczęśliwi z miasta N." czy mój faworyt: "Trąbka i skrzaty wśród kacprowej chaty". A całość zyskuje za sprawą genialnego pomysłu Metal Mind Production, by na niniejszym wydaniu z 2008 materiał studyjny wzbogacić o nagrania koncertowe.
Karierę tego fenomenalnego tandemu przerwał stan wojenny, 44. rocznica wprowadzenia którego przypada za dwa dni.
