07/04/2024

Joanna Gutowska

 

Nowe jakości dźwiękowo-ekspresywne


Fot. Krystian Data.


Joanna Gutowska (ur. 1991), polska wiolonczelistka. Kształciła się w Jaworznie, Krakowie, wreszcie w Londynie, gdzie przebywa od niemal dekady, współpracując z tamtejszymi orkiestrami, jak również występując z Bukolika Piano Trio, które współtworzy. Jest "wysokiej klasy artystką" (prof. Maciej Mazurek), czemu trudno się dziwić, skoro uczestniczyła w kursach mistrzowskich kilkudziesięciu najwybitniejszych wiolonczelistek i wiolonczelistów. Ponadto "przyczynia się [...] do promocji muzyki polskiej za granicą" (prof. Błażej Goliński).

Niemniej upodobała sobie twórczość wiolonczelową fińskiej kompozytorki, Kaiji Saariaho (1952-2023). Obroniła na ten temat nawet rozprawę doktorską, która "składa się z dwóch komplementarnych elementów: dzieła artystycznego oraz jego opisu" (czyli nagrań oraz ich specjalistycznego omówienia). Jak zauważyli recenzenci tejże, mamy do czynienia z "autentyczną fascynacją", która "trwa [...] od dłuższego już czasu". Konkretnie od 2013. 

Sama w doktoracie nadmienia, że w tym przypadku "panuje absolutna, hermetyczna spójność pomiędzy kompozytorem i jego intencją a treścią i jej wykonawcą". Wprawdzie osobisty kontakt z Saariaho definiuje jako znikomy, jednak wszechstronnie przestudiowała jej życie. Skoncentrowała się nie tylko na "faktach biograficznych", lecz i "na doświadczeniach", "nierzadko zahaczających o świat metafizyki, duchowości, ulotnych wrażeń". 

Nadmienić trzeba, że Saariaho należy do grona najwybitniejszych współczesnych twórców. Wielokrotnie była honorowana prestiżowymi wyróżnieniami i nagrodami. Eksperyment, oryginalność, nowatorstwo, prekursorstwo, indywidualność: oto najczęściej używane określenia w opisie jej niezmiernie bogatego dzieła. Utrwalone zostało już na niemal stu płytach, a  są to utwory na orkiestrę czy kameralne; opery, spektakl teatralny i oratorium; pieśni i madrygały; wreszcie rozliczne koncerty: na skrzypce, na wiolonczelę, na harfę, na trąbkę, na flet, na klarnet, i in. Inspirowały ją zwłaszcza malarstwo, literatura i filozofia. 

W obszarze kameralnych bądź solowych utworów przeznaczonych na wiolonczelę, co konkluduje Gutowska w streszczeniu doktoratu, "tworzy złożoną strukturę opartą na syntezie koloru i ekspresji w muzyce. Generuje pomost między barwą a instrumentem i wykonawcą — nowe jakości dźwiękowo-ekspresywne". 



Nie istnieje chyba płyta, która zaliczałaby się do kategorii "dla wszystkich". Niemniej "Saariaho  Works for Cello" (2022, Dux) Joanny Gutowskiej redaktor radiowego Poranku Dwójki nieprzypadkowo opatrzył zastrzeżeniem: "wymagająca muzyka". Ja ująłbym to inaczej: "dla wtajemniczonych". Zatem dla ludzi osłuchanych, a na pewno o otwartych horyzontach myślowych, doceniających kreatywność i wrażliwych, dla których tak innowacja, jak i intymność stanowią niekwestionowane walory, zaś sztuka jest czymś w rodzaju misterium. Ci natomiast, którzy poszukują lub potrzebują tylko uprzejmych tudzież przyjemnych melodii, mogą być zaskoczeni bądź zawiedzeni, o ile nie przeżyją szoku. Dwukrotnie w ostatnim okresie byłem świadkiem takiego zdarzenia czy właściwie zderzenia. Od pierwszego z postronnych odbiorców usłyszałem pytanie: "Co to tak szura?", od drugiego stwierdzenie: "Ktoś tnie metal". Ale również odbiorcy kompetentni wspominają na przykład o... wściekłym warczeniu szerszenia. 

Aby nie wykształcić mylnego przeświadczenia, że mamy do czynienia ze zbiorem nieprzyjaznych dźwięków, dla przeciwwagi  jako ktoś, kto wielokrotnie zapoznawał się z tym repertuarem  dopowiem, że mnie w wielu momentach kojarzy się ze... śpiewem waleni. W dokumencie pt. "Pieśni wielorybów" ("Les gardiennes de la planète", 2023) usłyszymy: "Nasz świat nie jest światem ciszy — szybujemy po oceanie dźwięków". To chyba najbardziej adekwatne podsumowanie materiału Saariaho/Gutowskiej: to nie świat ciszy, mimo iż ustawicznie się uobecniającej, lecz najprawdziwszy ocean dźwięków. I nagle mnie naszło, że przecież obraz na okładce, za który odpowiada instrumentalistka, skojarzyć wolno z widokiem rozpościerającym się w podmorskiej głębinie, jeśli wzrok kierujemy ku górze, ku światłu.

Wśród tego oceanicznego bezmiaru przeplatają się i liryczne prądy. Oczywiście, błogostanu nie gwarantują, kategorycznie nie można jednak twierdzić, że metamorficzne, mieniące się niczym w kalejdoskopie, mniej czy bardziej unikalne dźwięki zakłócają, zanieczyszczają czy unicestwiają ewidentny artyzm. Doradzam: tę przestrzeń najwłaściwiej przemierzać za pośrednictwem słuchawek. Dopiero wtedy odnotujemy niewiarygodną cierpliwość i precyzję wiolonczelistki. Mikroelementy decydujące o całokształcie. Bo też "Kaija Saariaho potrafi zmienić jeden dźwięk ogromną ilość razy na przestrzeni kilku sekund", konstatuje Gutowska tak słowem, jak czynem. W ogóle wydaje się wręcz predestynowana do wykonywania tak skomplikowanych dzieł. Jak podsumował prof. Maciej Mazurek,

opanowała do perfekcji operowanie takimi technikami gry jak tryle, tremola, tremolanda, flażolety sztuczne i naturalne, tryle na flażoletach, wszelkie rodzaje wibracji, arpegia, bariolaże, pizzicato lewą i prawą ręką oraz wiele innych. Jej grę cechuje również umiejętność świadomego wykorzystywania różnych sposobów wydobycia dźwięku jak: sul ponticello, sul tasto, flautando, high pressure, stopniowa zmiana nacisku lewej ręki w celu przejścia od dźwięku normalnego do flażoletu i odwrotnie. Niewątpliwą wartością jest też umiejętność modulowania oraz łączenia wszystkich ww. technik. Należy zwrócić również uwagę na to, że we fragmentach, w których wymaga tego partytura, Wiolonczelistka posługuje się nienaganną intonacją, dobrą emisją dźwięku, czytelną artykulacją, szerokim wolumenem dynamicznym, piękną wibracją oraz wszelkimi środkami służącymi kształtowaniu dźwięku.

Na jej album składa się pięć "miniatur instrumentalnych": dwie na wiolonczelę solo, dwie na wiolonczelę i elektronikę oraz jedna na osiem wiolonczel, acz wszystkie partie Gutowska dograła tym razem samodzielnie (istnieje też wersja, gdzie towarzyszy jej pięć wiolonczelistek i dwóch wiolonczelistów). Najlepiej jeżeli artystka omówi to wszystko sama, bo nikt nie uczyni tego w sposób bardziej kompetentny. Poniżej zamieszczam więc ekstrakt z bookletu jej autorstwa, dołączonego do płyty.

1. "Petals" (1988) — czyli "płatki (lilii wodnej)" — "składa się z intensywnych, powolnie zmieniających się rozległych przestrzeni dźwiękowych budujących transformacyjne, zsynchronizowane przejścia między jasnymi dźwiękami a szumem, czyli od konkretnych dźwięków do niezidentyfikowanych, abstrakcyjnych".

2. "Spins and Spells" (1996), zatem "obroty" i "zaklęcia". Tutaj "migoczące, drobne nuty, w swojej ciągle przeistaczającej się kolorystyce zabierają nas w świat ruchliwy i ulotny. Są to momenty bardziej kontemplacyjne, intymne, ciche i w wolnym tempie, często wykorzystujące dwudźwięki zaczynające się od trylu z flażoletem. Ekspresja i silna tożsamość harmoniczna związana jest z przestrojonymi pustymi strunami — skordaturą. Naprzemienne zestawienie kontrastujących spins i spells jest tym, co nadaje muzycznego rozpędu".

3. Trzyczęściowy "Près" (1992), zainspirowany obrazem "By the Sea" Paula Gauguina, "nawiązuje do kształtów fal, ich rytmiczności, dźwięków jakie wydają: od burzy po ciszę. [...] Partia elektroniczna [...] ma »przedłużyć« brzmienie wiolonczeli i podkreślić wykonywane gesty muzyczne".

4. "Sept Papillons" (2000). "Tytuł sugeruje siedem części (miniatur): każda bada inny aspekt delikatnego ruchu motyla [...]. Każda część zaczyna się i kończy podobnie, a ponadto miniatury nie mają wyraźnego początku ani końca", "wiolonczela »wkrada się« do każdej z nich i po prostu znika [...]".

5. W pięcioczęściowym "Neiges" (1998), gdzie występuje analogia do procesów, jakim podlegają płatki śniegu, mamy podobną sytuację. "Saariaho rozwija ideę symetrii: słychać korelację między początkiem a końcem każdej miniatury — transformacja dźwięku (i zarazem śniegu) znajduje odzwierciedlenie w muzyce. [...] Miniatury nie mają [...] wyraźnego początku ani końca, tym samym ma się wrażenie, że wiolonczela »wnika« do każdej z nich i powoli wygasa do zupełnej ciszy".

Ciszy ustawicznie się uobecniającej i ustawicznie przezwyciężanej: przez sześćdziesiąt dwie niezwykłe minuty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Alfia Nakipbekova

  Tak daleka, a tak bliska... Alfia Nakipbekova w Royal Academy of Music, wrzesień 2023 roku; zdjęcie dzięki uprzejmości artystki. Rozkochał...